kiedy sny wyrywają nocy zęby, zastanawiam się, czy święte żony, szare matki, kochankowie i kamraci są na swoich miejscach.
myślę o rozstaniach, którym można nadać kolor. może również dźwięki.
kochankowie odchodzą w purpurze. w czerni przyjaciele, w granacie ojcowie i matki. dzieci otacza biel i złoto. niektórym tylko towarzyszy pomruk mórz.
przemieniacie się. pamiętam was pełnych i jasnych. pamiętam słowa, które mogłam nosić w kieszeniach płaszcza. wasze skupienie poruszało mnie, chciałam oddać wam koronę i najlepsze z klejnotów. tymczasem, trzewikiem ze skóry wdeptuję w ziemię skorupy.
dawnych moich sojuszników opętał diabeł i nabawili się ospy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz