przyjdzie czas, gdy nie utrzymam jej w sobie. gdy patrząc o świcie na kopuły jej pałacu wybiję wszystkich jej poddanych. gdy czując zapach jej skóry wyleję na nią wiadro pomyj. zadepczę ją kopytami koni, zetrę moździerzem w pył i rozwieję po wsiach.
jej życie jest nie do wybaczenia. nie można bezkarnie tak upinać włosów, nie można w taki sposób kochać, nie można przeżywać świata z tak jawną rozkoszą.
gdyby chociaż zechciała podzielić się sobą, podarować mi ułamek skarbu, opowiedzieć o tym jak cierpi, jak nieznośnie boli ją głowa. gdybym zobaczyła, jak potyka się, jak upada, jak wciera błoto w twarz.
gdyby chociaż na jedną chwilę nałożono mi jej koronę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz