niedziela, 12 maja 2013

opowieść królowej f. "historie"

sekretarzyk królowej pachnie dzisiaj bergamotą. królowa chce opowiadać historie. królowa nie wie, co jest historią. być może wszystko dzieje się teraz.

pamiętam dziada mojego, mówi królowa, pamiętam jak siadał do stołu zalewając izbę odorem wódki. dolna część jego twarzy była jak kawałek szorstkiego chleba, trzęsła się nawet przy sprawach bagatelnych. za młodu doglądał gospodarstwa, oddawał się ziemskim uciechom, płodził bezpańskie dzieci. walczył, a jakże, w imię wolności i solidarności. albo równości i braterstwa. jakie to ma w końcu znaczenie. 

babka widziała w sobie heroinę. przybierała serce ze stali, płakała w ukryciu. nie przyszło jej na myśl, że może chłopa otruć lub odprawić. zresztą, dziad wrósł w nią jak korzeń dębu. 

babka rodziła dzieci. miała ich co najmniej pięcioro, być może kolejne tyle zmarło. dzieci były brzydkie, duże, na pół ślepe. chowała je jak chowa się trzodę, jak piele ogród. wyrywała czarne zęby, karmiła zupą z przydomowego zielska. dzieci rosły, szybko orientując się, że najważniejsze w życiu jest odnaleźć zapach bergamoty.  

inna historia mówi, że dziad jednak porzucił babkę. że babka, jawnie już, zalewając się łzami białymi jak śnieg, wypłakała cały swój ból, a nawet ból swojej matki i zmarłych dzieci, i nawet ból dziada, który nie miał serca. tuż potem stała się przejrzysta jak skrzydło komara i piękna jak kirgiskie złoto. 

prawdopodobnie też dzieci dorosły i przemieniły się w konie i owce.

jeszcze inna historia głosi, że babka wyrwała dąb, pozbyła się korzeni i wyrzuciła dziada na zbity pysk. i że jej włosy, stopy i piersi zaczęły pachnieć bergamotą. prawdopodobnie zaczęła też posługiwać się językiem bażantów, a w oczodołach kluła pisklęta. 

i żyła długo jeszcze, zyskując starość, piękno i bogactwo.