sobota, 19 października 2013

królowa f. op. 5

minęła mnie onegdaj, spacerując ogrodową aleją i znieważyła mnie, nie kiwnąwszy palcem. przeszła mimo z tą jej nonszalancją, z tą drapieżnością w oczach, z miękkimi dłońmi. zapewne udawała się do świata, o którym nic nie wiem i o którym niczego wiedzieć nie będę.

przyjdzie czas, gdy nie utrzymam jej w sobie. gdy patrząc o świcie na kopuły jej pałacu wybiję wszystkich jej poddanych. gdy czując zapach jej skóry wyleję na nią wiadro pomyj. zadepczę ją kopytami koni, zetrę moździerzem w pył i rozwieję po wsiach. 

jej życie jest nie do wybaczenia. nie można bezkarnie tak upinać włosów, nie można w taki sposób kochać, nie można przeżywać świata z tak jawną rozkoszą. 

gdyby chociaż zechciała podzielić się sobą, podarować mi ułamek skarbu, opowiedzieć o tym jak cierpi, jak nieznośnie boli ją głowa. gdybym zobaczyła, jak potyka się, jak upada, jak wciera błoto w twarz. 

gdyby chociaż na jedną chwilę nałożono mi jej koronę.
         

czwartek, 17 października 2013

opowieść królowej f. "liście mięty"

nacieram ci skronie liśćmi mięty, królu. wydajesz mi się kruchy jak niewielkie jabłko. a przecież za chwilę ujmiesz mnie w dłonie razem z moim pałacem, z moimi końmi i ułożysz ze mnie bukiet maków. zagrzmisz potem jak tur, przepędzając raz na zawsze te złowrogie koty, parzące się w bólu pomiędzy krzakami jałowca.

nie chcę, żebyś rósł, królu. zakazuję twoim włosom zmieniać barwę, nie zgadzam się na bladość twoich oczu.

nie chcę, żebyś rósł.

czwartek, 10 października 2013

opowieść królowej f. "cokolwiek się stanie"

za kilka chwil świat na pewno zniknie. opiaszczone ryby udławią się gliną, a my, kochany, my będziemy trzeć zmęczone oczy tak uporczywie, aż napełnimy się złotem i ociężali upadniemy na ziemię.

zdołamy jeszcze usłyszeć łamiące się drzewa i ptaki spadające z łoskotem prosto w suchą trawę. być może któryś z nich wbije się w nasze ciała, być może ostatnim gestem woli zaskrzeczy.

tymczasem pojedźmy do stambułu i grzejmy się w cieple przeludnionych ulic, smakujmy owoce z bazarów tureckich. chcę, żebyś nakarmił mnie ciepłą baklawą.

tymczasem nie patrzmy w dół, skoro niebo nad nami wyposażyło się w tak dostojne chmury.
tymczasem nie patrzmy w dół.