niedziela, 5 października 2014

królowa f. op. 6

czy królowa zdoła wypełnić sobą świat? czy rozrośnie się na tyle mocno, żeby opleść piaszczyste drogi, oceany i niebo? a może kiedy stanie na szczycie góry wiatr będzie ciskał nią po ziemi, aż zostaną z niej okruchy? może królowa powinna już przestać, jest przecież tak bardzo stara, niewielu pamięta chwilę jej narodzin.

a ci, którzy byli wtedy w okolicy i widzieli tę chatę, tę matkę, którzy usłyszeli ten olbrzymi krzyk mówią dzisiaj, że już wtedy, tak na pewno już wtedy świat zyskał na barwie i potędze. że kłosy zboża nigdy nie były tak nabrzmiałe, nie pachniały tak mocno bochnami chlebów, które jedzono później długie lata, ucztując.

nigdy jeszcze nie byli tak pewni, że od tej chwili, każdy moment ich życia będzie ważny, że zostaną ukojeni, że wzrosną, zmężnieją, a po upadku - wstaną.

wiejscy mędrcy mówią, że życie, którym żyje, musi się zakończyć. w przeciwnym razie słońcu zabraknie ciepła, oceanom soli, a pomarańczom soku.

prości ludzie słuchają tego w ciszy. oni wiedzą, że królowa ich nie zostawi, że wyposaży ich na drogę, że odgoni duchy.

niepokojem zaczęto już jednak karmić kaczki i osły.
pierwsze od lat drzewo wyrosło nagie.   

sobota, 12 kwietnia 2014

making deal with god.

Zabiorę Cię ze sobą, Królowo, ułożę obok siebie starannie, przyjmiesz kształt mapy świata. Będę przechadzał się w tobie, wspominając czas narodzin naszego domu, wierząc, że i potem rozpoznam drogę, że znajdę cię wśród mędrczyń starych świątyń. Że odszukam po zapachu miodu.

Zabiorę Cię ze sobą, żebyś mogła przyjąć moją pochyloną głowę, przygarbione ciało i w odpowiedniej chwili przegoniła nieprzyjaciół. Żebyś dokładnie widziała moją twarz, kiedy będą do mnie strzelać. Jestem spokojny, wiem, że pomieścisz mnie w sobie i że to cię nie złamie.

Zabierzemy ze sobą twój gniew i moje słowa, których nie chcę wypowiedzieć głośno.

Choć przecież wiem, Miła, że znasz je na pamięć.

niedziela, 23 marca 2014

opowieść królowej f. "na odejście służki"

nie oddałabym królestwa za konia. nie oddałabym korony za skarby mezopotamii. moglibyście rzucać mi do stóp ciężkie płachty kaszmiru, smarować uda mirrą. nie zyskalibyście nic.

budowałam mój pałac z drobin piasku, najjaśniejszych, najszczerzej złotych, miękkich. budowałam własnymi dłońmi, kryjąc przed wami królewski strach i pokusę odwrotu. teraz więc nadszedł czas pieszczoty, smaku i zlizywania życia z królewskich warg.

w tym czasie przychodziliście do mnie, kładliście się obok, poiliście wodą, wkładaliście do ust świeże daktyle. nie było was wielu, jednak dla wszystkich wystarczyło miłości.

nie mam jedynie pewności, czy wysycyliście się mną zgodnie z potrzebami ducha i ciała.

pamiętam jeden sierpniowy zmierzch i szczególnie jedną z was, drogie. pamiętam nieuwłaczającą królewskiej godności kąpiel w złotej wodzie jeziora, bez oklasków, bez straży. między nami łzy zamieniały się w kolibry. to ty, droga, powiedziałaś wtedy, że za moimi plecami już stoi król. i że narodziła się miłość.        

dzisiaj, kiedy zdecydowałaś się odejść, sypię ci do stóp liście herbaty na dobrą drogę.

ostatecznie przecież rodzimy się do tronu w samotności.

czwartek, 13 marca 2014

opowieść królowej f. "powroty"

kiedy przychodzą te nierówne, niewielkie spojrzenia, wtulone we wczorajsze pół-sny, pół-jawy nie pozostaje mi nic innego jak pożegnać się, królu.

by po chwili wrócić.
lecz kiedy wracam, jest mnie więcej o trzy zakręty przemierzonej drogi i o kilka ziaren piachu pod powiekami. jestem wtedy gotowa na zmierzch i na sen.

i noszę się dumnie, szeroko otwartym ciałem przyjmując wiatr. nie boję się wyrywać korzeni. nie boję się umierania.

moi poddani patrzą na mnie z psią zazdrością. wysyłam ich prosto do diabła.

więc kiedy wracam, jestem wszystkim od razu. i mocniej.

środa, 22 stycznia 2014

opowieść królowej f. "smak zmierzchu i świtu"

w moim brzuchu hula wiatr. wypędziłam siewców, połamałam pędy winorośli.

gdybyście widzieli mnie blisko, zobaczylibyście, że błyszczę, że skrzę się jak stłuczone w pył drobiny deszczu. nie zgadzam się na pętanie mnie żalem, patrzycie w złym kierunku.

doprawdy, wasze twarze są tak niestosownie złożone.

ty, królu, wiesz, że codziennie rodzę tobie tulipany. moszczę je wewnątrz twojego ciała, żebyś pamiętał o miłości i przechadzał się wypełniony historiami, które mówią o smaku zmierzchu i świtu.

tak wystarczy.