piątek, 23 listopada 2012

opowieść królowej f. "pomarańcze"

kiedy o świcie miasto zanika, słychać skrzek mew.
mewy mają białe pióra. moje włosy są białe. jestem więc mewą.

nie rozumiem tylko, dlaczego matka nie urodziła mnie na południu. przynosiłbyś mi co rano świeże pomarańcze. miałabym swoje drzewo.

wbicie paznokcia w skórę jest przyjemne, uwalniam zapach, unosi się pierwsza, wilgotna mgiełka. kiedy sok spływa po palcach raz jeszcze czuję się jak dziecko, jak kobieta płodna.

przypominają mi się historie zmierzchów przy drewnianym stole, samowaru i bardzo prostych słów. dlatego trzeba pamiętać zapachy. świat nie straci rysów, będzie smakował.  

ustanawiam święto pomarańczy.

2 komentarze: