czwartek, 12 lipca 2012

dziady.

Larry spoczął w byle jakiej trumnie na byle jakim cmentarzu skropiony wodą byle jak święconą. Pies z kulawa nogą nie pojawił się, by choć szczeknąć. Pogoda była ładna, świeża wiosna pachnąca na horyzoncie, świeże romanse pachnące na horyzoncie i zmrożone, samotne wieczory obiecujące tak wiele. Nikt nie zainteresował się nagłą śmiercią Larrego. Służba posprzątała zwłoki, zwłoki pogrzebano, pogrzeb zakończono. Nie padło żadne amen, nie spadła jedna łza. Wyglądało na to, że Larry nigdy nie istniał. Wymyśliła go, przeżuła i wypluła.

didaskalia.
na ekranie z tyłu sceny jack nicholson, wyposażony w twarz dziką, rąbie siekierą drzwi. za drzwiami ukrywa się mały, wystraszony  chłopiec. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz